Zanim wrzucę jednopostowe podsumowanie dekady — dla Was, dla siebie — to chciałbym wystawić małą laurkę dziewczynie, której, po czasie stwierdziłem, bardzo zabrakło mi w naszym radiowy cyklu Artysta Tygodnia z okazji Dnia Kobiet. Sam sobie pluje w twarz, że tego nie forsowałem.
Śmiem postawić tezę, że to jedna z ważniejszych artystek uprzedniej dekady. Rozsadzała mainstreamowy pop od środka, tworząc pomost między muzyką musicalową a trapem (niech "7 Rings" cytujące "My Favorite Things" z Sounds Of Music [kom. Richard Rodgers] będzie manifestem, kończącym tę drogę), a jednocześnie jej muzyka była dyskutowana nawet w środowiskach alternatywnych. O jej 4-oktawowym głosie i gładkim timbre nawet nie wspominam. Dodatkowo jej rozwój robi wrażenie — zaczynała w musicalowo-r&b (Yours Truly, My Everything), gdzie wokalnie skręcała raczej w popisową stronę. Powiedzmy, że było dość różowo — nawet mdliło czasem. Dangerous Woman dodało do palety odrobiny czarnego koloru, który intensyfikował po tragedi na koncercie w Manchesterze w 2017. Sweetener i Thank, you next, to może także lukrowane płyty, ale wszystkie ciastka barwione na ciemno.
Oczywiście zawsze za swoimi plecami miała wielu świetnych producentów (np. Max Martin i jego świta, Pharell Williams), „kreatorów smaków”, stylistów i wielkie pieniądze — ale czy to "bycie produktem" coś zmienia, gdy zderzam się z jej piosenkami — nie, więc to nie zmienia mojej oceny. Ten krótki opis okraszam topkiem (10):
PS. W ogóle cała moja przygoda z radiem zaczęła się z udziałem Ariany — podczas rekrutacji w 2016 roku, zostałem zapytany o moje guilty pleasure — na początek odpowiedziałem buntowniczo, że nie wierzę, w takie coś itp. itd, lecz w końcu, „że jeśli już muszę, a wiem, że inni uważają, że to MUSI być moje guilty pleasure, to wymienię „Problem” Grande”. Od tego czasu się dużo zmieniło w postrzeganiu mainstreamowego popu w ogóle, a jej single były nawet mocograjami w Radio LUZ